Myślosnuje. Oploty. Tunele, które przemierzam wciąż i wciąż, żeby dojść do końca. Wyjść. Za każdym razem nie wierzę, że wystarczy oddać się bez reszty fali oddechu. Za każdym razem ta fala wynosi mnie delikatnie na powierzchnię, gdzie oddycham nieskończoną przestrzenią bez słów.